Recenzja filmu

Brüno (2009)
Larry Charles
Sacha Baron Cohen
Gustaf Hammarsten

Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się pośmiejcie!

Sacha Baron Cohen po raz wtóry kpi i szydzi z głupoty tego świata. Bezczelnie wytykając kolejne przywary, tym razem Austriakom, Amerykanom, Palestyńczykom itd., łamie wszelkie tabu i normy
Sacha Baron Cohen po raz wtóry kpi i szydzi z głupoty tego świata. Bezczelnie wytykając kolejne przywary, tym razem Austriakom, Amerykanom, Palestyńczykom itd., łamie wszelkie tabu i normy społeczne. Brüno, kolejne alter ego Cohena, ma w tym filmie również inną twarz. Obok überhomoseksualnego, kontrowersyjnego dziennikarza mody z Wiednia, gospodarza znienawidzonego w Austrii programu "Funkyzeit mit Brüno", twórca "Borata" staje się "gołąbkiem pokoju". Aby zdobyć uznanie mediów, zyskać popularność większą niż Tom Cruise, John Travolta i Kevin Spacey razem wzięci, Brüno angażuje się w pomoc charytatywną i kampanię pokojową na Bliskim Wschodzie (Wzwodzie – w oryginalnej wersji z filmu). Stając pomiędzy Izraelczykami a Palestyńczykami, Brüno wywołuje burzę. Ale czy nie o to właśnie chodzi? Wzbudzić ferment i nieważne co się dzieje, ważne by cokolwiek się działo.   "Brüno" trudno nazwać filmem fabularnym. Bardziej przypomina (a może to zamierzona stylizacja?) überfabularyzowany reportaż a’la MTV. Sacha Baron Cohen, zupełnie nie do poznania, zmienia się z obleśnego Borata, prowincjonalnego Kazacha, masturbującego się przed wystawami sklepów z bielizną, w świadomego swej homoorientacji dziewiętnastolatka (!) o boskim ciele. Wydepilowany w każdym miejscu, ekstrawagancki w każdym calu, w dodatku fundujący sobie kosztowne i wyczerpujące zabiegi wybielania odbytu, Brüno kreuje się na celebrytę. Niestety, Austria i jej publiczność nie jest gotowa na taką prowokację. O dziwo, również Ameryka odrzuca młodego, pięknego i zdolnego dziennikarza, a powodem tego jest właśnie jego orientacja.    Cohen bezpardonowo wypina się w stronę publiczności. Mało tego, raczy nas oglądaniem swego przyrodzenia. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na reakcję polskiej publiczności – z czego się śmiejecie? Że ktoś okłada was po twarzy swoimi genitaliami? Żart "spod pachy" tylko w Polsce może mieć takie powodzenie. Zręczność i bezpośredniość z jaką Sacha Baron Cohen manipuluje widzem jest zadziwiająca. Z powodzeniem udaje homoseksualistę, pozornie tylko parodiując i krytykując postawę "anty". Tak naprawdę "Brüno" szydzi ze stereotypów, jakie zakorzeniły się we współczesnym społeczeństwie. Z perspektywy głupka i błazna pokazuje ludzką hipokryzję i tępotę. Z zimną krwią wybiera tematy, które muszą wstrząsnąć – odwołanie do Hitlera i jego "popularności", trawestacja ukrzyżowania Chrystusa i wiele innych. Na samą wieść o jego poczynaniach "heterycy" dostają białej gorączki.   Gwoździem programu jest jednak gejowska manifestacja w stanie Arkansas, słynącym ze skrajnego uprzedzenia wobec homoseksualizmu. Ta świadoma akcja Cohena i jego ekipy graniczyła z niebezpieczeństwem. Pokazała jednak masową ignorancję i brak zrozumienia dla odmienności. Kpina zamieniona w spektakl wywołała agresję. W kinie spektakl Sachy Barona Cohena wzbudził salwy śmiechu. Czy doprawdy nikt nie dostrzega już granicy pomiędzy kabaretem a przedmiotem jego zainteresowania? Podział na "trendy" i "paße" nie istnieje. Zostały zakulisowe przebieranki i barani śmiech.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Bruno" Sachy Barona Cohena jest zabawniejszy od swojego głośnego poprzednika "Borata", ale nie zrobi... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones